Dominika Buczak napisała powieść, która nijak się ma do heroicznych eposów o walecznych wyczynach, odbiega od narracji o wojnie, w której dzielni żołnierze poświęcają życie dla ojczyzny. To kameralna opowieść, głównie tocząca się w kuchni, ale poruszająca dogłębnie i opowiadająca o jej prawdziwym obliczu.
To wojna i jej reperkusje widziana głównie oczami kobiet. Mamy małą wioskę na Dolnym Śląsku, niedaleko Długopola, której w 1945 roku zdecydowała się nie opuszczać niemiecka rodzina. Od początku, nawet niewiele orientując się w historii tego okresu, wiemy że mało prawdopodobne jest pozytywne zakończenie. Zamieszkuje z nimi małżeństwo ( co ciekawe z Podhala), które oczekuje szybkiej wyprowadzki Niemców. I jedna i druga rodzina ma spory bagaż doświadczeń, trudno im znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia, a przyjdzie im razem mieszkać przez kilka miesięcy.
Autorka zainspirowała się osiedleńczymi wspomnieniami swoich pradziadków, ale pewnie nie tylko oni byli w takim położeniu. Kobieca perspektywa pozwala szczególnie mocno dostrzec bezsens wojny. Panie próbują się uporać z problemami, które są uniwersalne i niezależne od czasu, czyli trudnym macierzyństwem i jego brakiem, przemijaniem i niewiernością partnera. Niepewny powojenny czas nie daje nadziei, wyciąga traumy i smutki oraz demoluje życie bohaterom.
Dorka, Stach, Eva i Peter oraz ich dzieci dzielą ze sobą codzienność i trudno się nie zauważać. Pogłębiają się relacje między nimi i okazuje się, że siostrzeństwo nie ma narodowości. Zanim to jednak nastąpi autorka poprzez wielogłos bohaterek snuje opowieść o poniemieckiej wiosce i jej starych i nowych mieszkańcach. Wyjątkową opowieść, po przeczytaniu której trudno nie zastanowić się co wielka historia robi z życiem zwyczajnych ludzi.
Po lekturze mam sporo przemyśleń, ale jednego jestem pewna, że „trzeba żyć pięknie teraz” oraz pić herbatę z filiżanek w czerwone kwiaty.
Buczak Dominika. Całe piękno świata. Wydawnictwo Literackie, 2022