Wielowątkowa, nietuzinkowa opowieść, zainspirowana postacią Dyla Sowizdrzała, błazna któremu mówienie prawdy uchodziło bezkarnie i który podobno był uosobieniem ludowej mądrości. Akcja toczy się podczas wojny trzydziestoletniej, która dość znacznie „przemeblowała” mapę Europy w XVII wieku. Pozostawiła po sobie zgliszcza, a spustoszenie, głód, bezradność wyłania się z stron „Tylla” bezustannie. Książka jest bardzo naturalistyczna,
Mamy w niej wielogłos od wielkich tego świata, po prostych jego mieszkańców. Ta mozaika różnych postaw jest przejmująca. Powieść jest świetna językowo, niepokoi a różne wątki splecione postacią Tylla dają obraz Rzeszy uwikłanej w wojnę religijną, na której wszyscy chcą coś „utargować”. Bezpośrednimi „beneficjentami” jej okrucieństw są jak zawsze maluczcy. Autor nie „oszczędza” swoich bohaterów pokazując ich małość i mizerność. Pisze bez wstrzymywania pióra o haniebnych czynach żołnierzy i maruderów, o niskich pobudkach poczynań inkwizytorów. Główny bohater też nie jest postacią kryształową. W trakcie jego wędrówki po niemieckiej prowincji, ten żartowniś i linoskoczek spotyka głównie ludzi, którzy okazują się być chciwi i okrutni, a on i jego trupa „wyciąga z wieśniaków wszystko co najgorsze. Jednym z niewielu jaśniejszych punktów opowieści jest przyjaźń Tylla z Nele.
Daniel Kehlmann z ogromną swobodą porusza się po wykreowanym przez siebie świecie, posługuje się groteską i absurdem, operuje obrazami. Podziwiam kunszt autora, ale powieść mnie przybiła. Brud, trupy, smród, fatalne wnioski o kondycji ludzkiej i „wyjątkowo zimny maj” to „pakiet” który mnie przerósł. Dajcie znać co sądzicie o książce, bo być może moje emocje, zaważyły na jej odbiorze.
Kehlmann Daniel. Tyll. Wydawnictwo Literackie, 2022
Tłumaczenie: Urszula Poprawska