Z pewną dozą niepewności sięgnęłam po kolejny tytuł Colleen Hoover. Chciałam na chwilę oderwać się od tego co wokół, zatopić w lekturze niezbyt wymagającej, odprężyć się, potowarzyszyć bohaterom powieści w ich romansowej historii i zapomnieć. W zasadzie to pewien schemat, który powtarza się u mnie przy czytaniu książek tej autorki. Tym razem było nieco inaczej. Lily i Ryle są nieco starsi od pozostałych bohaterów książek Hoover (z tego co pamiętam). Powieść dotyczy losów Lily dwudziestokilkuletniej i składa się z retrospekcji, które z pomocą jej pamiętników, pokazują również jej pierwsze zauroczenie i jej losy w wieku lat szesnastu. Oczywiście zazębia się to w pewnym momencie. Uczucia łączące bohaterów na pewno nie są letnie. To jednak nie jest tylko romans, ale autorka porusza trudne tematy bezdomności oraz przemocy. Przy lekturze podobnych książek zawsze zastanawiam się nad osobami, które godzą się na bycie ofiarami przemocy domowej. Problem jest złożony, ale Hoover (która jak sama napisała w posłowiu była świadkiem przemocy stosowanej przez jej ojca wobec jej mamy), nie przedstawia go zero jedynkowo i próbuje zrozumieć tok myślenia i postępowania ofiar przemocy. Dla mnie wiarygodne. Nie do końca był to relaks, o którym myślałam, ale lektura, która odrywa od rzeczywistości zapewne tak.
Ps. Obrazek wyróżniający – ku pokrzepieniu. Nieco mi się skojarzył z książką, ale ten mój ogródkowy bratek może też symbolizować także nadejście wiosny (na termometrze -2!)
Hoover Colleen. It Ends with Us. Otwarte, 2017
Tłumaczenie: Anna Gralak
Moja ocena: 4/6