Znów się zasiedziałam. Tym razem przy filiżance, której nie ma i ponownie moja wizyta przeniosła mnie do pierwszej połowy poprzedniego wieku. Stało się to za sprawą wspomnień Cezarego Harasimowicza. Autor z kronikarskim zacięciem, humorem oraz sentymentem odtwarza losy swojej rodziny. Pisze głównie o dziadku Adamie Królikiewiczu oraz mamie Krystynie. Przy ich biografiach podpiera się zapiskami swoich bohaterów. Korzysta również z wspomnień pozostałych członków rodziny, odnalezionych dokumentów, pamiątek, zdjęć czy nawet (coraz to popularniejsze) informacji prasowych z opisywanego okresu. Źródłem informacji jest też nieco niestety już szwankująca pamięć Krystyny Królikiewicz. Wydaje się, że autor wykorzystał ostatnie możliwości weryfikacji spisanych opowieści u swej wiekowej mamy. Mam wrażenie, że książka jest w pewnym sensie hołdem jej złożonym. Nietuzinkową postacią był też dziadek autora, który pomimo, że nigdy nie siedział na koniu wymarzył sobie, że będzie ułanem. Marzenie to spełnił z iście ułańską fantazją i zrealizował jeszcze kilka innych sportowych celów jako jeździec. Protoplaści autora to postaci wyjątkowe, ale równocześnie ich życiorysy to losy pokolenia. Trochę tu mitologii związanej z historią, ale też mnóstwo faktów, które to demontują. Ta uniwersalność losów, czułość i fascynacja z jaką pisze o swoich bliskich sprawiają, że książka Harasimowicza stanowi kolejne interesujące świadectwo czasów w jakich przyszło żyć jej bohaterom. Może to być też impuls do rozmów o losach naszych dziadków, bo jak się okazuje nie trzeba być bardzo sławnym (choć rodzinie autora nie odejmuję niemałych zasług), by powstała saga.
Harasimowicz Cezary.Saga, czyli filiżanka, której nie ma.W.A.B., 2017
Moja ocena: 5/6