Odskocznią od rutyny dnia codziennego był ostatnio audiobook przeczytany przez Rocha Siemianowskiego. Na kilkadziesiąt godzin zanurzyłam się w uniwersum stworzonym przez Brandona Sandersona. Nieco to inna wycieczka czytelnicza niż zazwyczaj czynię, ale całkiem nieźle było się gościć w tym świecie.
Bezsprzecznie można autorowi pozazdrościć wyobraźni. To jego debiut, ale teraz rozumiem dlaczego jego książki cieszą się niesłabnącą popularnością. Jeśli o mnie chodzi, to jestem pod wrażeniem wykreowanego przez niego miejsca i bohaterów. Elantris to miasto, które od dziesięciu lat chyli się ku upadkowi. Za jego mury wysyłani są „trędowaci” tej opowieści. Trafia tam też jeden z głównych bohaterów powieści i próbuje odmienić los swój i współmieszkańców zaklętego Elantris. Tymczasem do Kae ( stolicy kraju, w którym toczy się akcja) przybywa księżniczka Sarene z Ted. Małżeństwo polityczne, na które się zdecydowała, miało połączyć oba państwa i być początkiem całkiem dobrze zapowiadającego się związku. Trzecim bohaterem, którego poczynania śledzimy jest gyorn Hrathen. Oglądamy to uniwersum oczami tych trzech postaci i punkt widzenia każdej z nich wzbogaca opowieść.
Nie ma w tej powieści szalonych zwrotów akcji, raczej pokazana jest gra polityczna. Wszystko to jednak zgrabnie ubrane w kostium, z ciekawymi postaciami. Nie zawsze jest poważnie, czasem rozbrojeni jesteśmy dowcipną sytuacją czy komentarzem. Dość obszerna lektura pozwala na zaprzyjaźnienie się z jej bohaterami. Ja oprócz trzech kluczowych, bardzo polubiłam wujka Sarene i jego rodzinę.
Momentami zadajemy sobie pytania o sensowność niektórych poczynań, ale autor dość sprawnie wszystko rozplątuje. Bajka, która idealnie wpisała się w moje czytelnicze nastroje. Nie wymagała wielkiego analizowania, była czystą czytelniczą radością i pozostawiła mnie w podziwie dla autora dla jego kreatywności w tworzeniu fikcyjnych światów. Niezła umiejętność.
Sanderson Brandon. Elantris. Mag, 2007
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Czyta: Roch Siemianowski