Chorwacja moja wakacyjna miłość od lat mnie intryguje. Na różne sposoby próbuję ją poznawać i świetną podróż po tym kraju przeżyłam z Aleksandrą Wojtaszek. Nie była to wyprawa śladem pięknych fotek z folderów, ale przewodniczka oprowadziła nas również po zakamarkach, miejscach nieoczywistych czy nawet takich, do których mieszkańcy tego kraju niechętnie zaglądają.
Autorka nie zaprzecza, że jest to jedno z najpiękniejszych państw świata, ale w książce nie pisze o plażach a raczej o brudnych zaułkach Zagrzebia i prowincjonalnych miast. Jest też o wybrzeżu i wyspach, ale nie tych w pełnym sezonie, ale złapanych w marcowym lub listopadowym słońcu. Pisze też o przemyśle turystycznym, ale z perspektywy rodzin, które oddają turystom na wakacje swoje mieszkania i kelnerów, którzy ich obsługują. Chorwacja jawi się w tej opowieści jak zdesperowana panna młoda, która oferuje partnerowi wszystko i jeszcze więcej oraz stawia na jedną kartę. Mieszkańcy Dalmacji czy Istrii pozbawieni są innych możliwości zarabiania, więc w pełni wykorzystują walory miejsca, w którym im przyszło żyć w celach turystycznych.
Jest sporo o chorwackich bolączkach od polityki, sportu, gospodarki począwszy na historycznych „rozliczeniach” skończywszy. Mnóstwo ciekawostek o odwiedzanych przez Aleksandrę Wojtaszek miejscach oraz spotkanych ludziach. Wywołuje postaci z najnowszej historii i wraca pamięcią do czasów rozpadu Jugosławii. Najczęściej chyba pochyla się nad losem tych, którzy nie wygrali szczęśliwej karty i najmocniej zmagali się i zmagają z zmianami, które zachodzą na tym kawałku ziemi. Pisze np. o emigracji: ” Wyjazdy odbywają się po cichu, miasteczka i wsie pustoszeją niezauważalnie”, a teraz „wyjeżdża się bardziej ostatecznie, na dobre i na zawsze”.
Autorka daje też upust swoim zainteresowaniom zawodowym i mamy też nieco fantastyce, tekstach piosenek, języku. Ja nieźle bawiłam się przy przywołanych przez nią przekleństwach. Część z nich naprawdę „powala”.
Lektura obowiązkowa dla tych, którzy ciekawi są tego kraju i jego mieszkańców. Można zerknąć nieco w okna Chorwatów, opuszczając na moment adriatycką plażę. Ja polecam.
„Fjaka” to pojęcie głęboko dalmatyńskie, określa kondycję ducha, kiedy człowiek pragnie jedynie patrzeć w dal i porzucić jakąkolwiek formę aktywności, rozpuścić się w przestrzeni. Psychofizyczny stan niemożliwego do zaspokojenia pragnienia nicości, jak mi ktoś kiedyś objaśnił z poważną miną. Im cieplej, tym ryzyko fjaki wyższe. W sierpniu w Zadarze – prawie stuprocentowe.
Wojtaszek Aleksandra. Fjaka. Sezon na Chorwację. Wydawnictwo Czarne, 2023