To lekkie wariactwo czytać takie książki siedząc pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej herbaty w dłoni. Już przy poprzedniej książce Adama Robińskiego pisałam, że lubię jego sposób na podróżowanie. Tylko o ile poprzednia lektura dotyczyła rejonów mniej znanych, to ta książka jest o Bieszczadach. No a jak wiemy tam był co drugi Polak i każdy z tym miejscem ma jakieś skojarzenia i wspomnienia.I weź tu człowieku przebij te tysiące anegdot i opowieści. Robińskiemu się chyba jednak to udało, bo poruszał się jak i dotychczas, w obszarach które są mało eksplorowane. O to w tak popularnym kierunku wypraw Polaków zapewne trudno. Po pierwsze mapy i wszystko dokoła.To pasja autora i na ich podstawie wysnuł kilka opowieści.Swobodnie porusza się pomiędzy granicami trzech państw (pogranicze!). To domy, miejscowości, nazwy wszystko jest pretekstem do sprawdzenia. I oczywiście ludzie i ich historie. Daleko odbiegające od sielskich wizji z songów poezji śpiewanej i odmitologizujące tą krainę.
Ja bardzo lubię takie książki, na które składa się mnóstwo dygresji, szczególnie jak dotyczy to podróżowania.Powolne zanurzanie się i przemierzanie razem z autorem bocznych dróg to dla mnie niezwykła atrakcja i relaks. To nie tylko brodzenie w błocie na różnych duktach, ale to wiele rozmów i książek. To nie jest też tylko mozolne wspinanie się na górę, chociaż i takim w książce jest. To opowieść o Grekach, Rusinach, archeologii, widokach. I ludziach, którzy tam się osiedlili, o tych którzy wytyczali szlaki i ludziach, którzy po tym jak rosną rośliny są w stanie odtworzyć układ urbanistyczny wyludnionych wiosek. Trochę o pamięci, o znikaniu i o zmianach. Każdy ma jakieś swoje wyobrażenie o Bieszczadach. Adam Robiński swoje doświadczenia zapisał i podzielił się nimi z nami. Cenne, szczególnie że jak zauważył Michał Książek, wzbogacone troską o wcale nie tak dziewiczą przyrodę tego rejonu.
Robiński Adam. Kiczery. Podróż przez Bieszczady. Wydawnictwo Czarne, 2019